|
"Wybredne są od zawsze dzięki temu zdarza się spotkać.Na mało atrakcyjnym odcinku k. Weremienia
sposób działa w moim ręku...ale ja nad wodą odpoczywam i nie mam powodu do pośpiechu.Metodę stosuje od
86', gdzie na płani zdejmowałem medalowe ryby.Nie do wiary, ale do nimfy wielkości przecinka podnosiły się z
kilku metrów".
Jeżeli:
- wychodzisz w "martwy", upalny dzień na ryby,
- konsultujesz ze spotkanym wędkarzem (innych brak) że od kilku dni nic popołudniami i wieczorami nie zbiera,
a jak już są jakieś pojedyncze oczka to "nie wiadomo co zbierają",
- po długim wahaniu czy warto, wchodzisz do wody godzinę przed przepisowym końcem łowienia aby
sprawdzić czy to wszytko co wyżej napisane jest prawdą,
to:
- znajdując po przejściu kilkudziesięciu metrów pod prąd miejsce, w którym
- pokazało się kilka grubszych oczek,
- spieszę się żeby zobaczyć co w tej pustej wodzie żyje, o ile da się skusić.
Konsultacje słabych (braków) wyników miałem również z kilkoma innymi muszkarzami z kilku dni (o ile nie
tygodnia) wcześniej wiec nie był to jedyny wędkarz o którym pisałem wyżej. Taki już jestem że rzadko w coś
wierze o ile sam nie sprawdzę. Taki "niewierny Tomasz".
Co do "kilku metrów" to kolega @Jachu napisał. Zgadzam się z tym że prawie nie widziałem lipieni płynących
kilka metrów za muchą choć może to się chyba zdarzyć. Może za nimfką ściąganą z prądem. Jeżeli była jak
"przecinek" i jeszcze wpadła lipieniom w gust to mogę i w to uwierzyć.
|